IMG_3404.JPG

Kolejny dzień z życia behapowca. Dla niektórych niezwykły dla mnie częsty.

Czwartek 18 lutego anno domini 2021 godzina 5.15 wsiadam do samochodu i wyruszam w podróż do małopolski. Po drodze zabieram swoją współpracownice, która ma u jednego z naszych klientów w pięknych Gorcach przeprowadzić szkolenie z BDO. Na miejsce do tegoż klienta docieramy ok 8.45. Piję szybką kawę i jadę dalej.

Niestety dziś z powodów technicznych nie dodaję zdjęć i filmów, ale jest sporo kolorowych przykładów.

[epizod pierwszy] O 9.30 nieco dalej mam szkolenie wstępne bhp na budowie dla kilku pracowników ze wschodu. Całe szczęście okazuje się że dość dobrze mówią oni po polsku. Umiejętność mówienia po polsku pracowników ze wschodu nie jest taka oczywista. W związku z tym nawet kiedy na sali jest tłumacz nie mam pewności że tłumacz tłumaczy to co ja mówię. Często słyszę od pracodawców, że ich pracownicy ze wschodu świetnie mówią po polsku. Niestety równie często nie mówią nawet na tyle dobrze, aby zrozumieć o co chodzi na szkoleniu. Kilka lat temu prowadziłem dla grupy pięciu pracowników ze wschodu szkolenie z pierwszej pomocy. Rozmawiali ze mną, odpowiadali na pytania wszystko wydawać by się mogło w porządku.  Sytuacja zmieniła się jednak kiedy przeszliśmy do ćwiczeń okazało się że podczas resuscytacji krążeniowo – oddechowej jeden z uczestników zupełnie nie rozumie co do niego mówię. Dla jasności nie otrzymał zaświadczenia z ukończenia szkolenia. Innym razem prowadzę dla grupy szkolenie wstępne bhp prezentację puszczam po ukraińsku, ale mówię po polsku, a tłumacz tłumaczy co ja mówię. W pewnym momencie dopowiedziałem jeszcze coś a tłumacz słyszę nie tłumaczy tego. Pewnie zastanawiacie się skąd to wiedziałem. A no z stąd, że jestem z tego pokolenia co to język rosyjski w szkole podstawowej miało i co prawda nie bardzo już pamiętam jak się mówi ale jak ktoś w podobnym języku jak rosyjski mówi to nawet sporo rozumiem. Jednak najlepszy test na zrozumienie języka polskiego wymyślił mój kolega Łukasz. Łukasza przełożeni nie dali się przekonać że nie mówi on po ukraińsku ani po rosyjsku i nie powinien szkolić podwykonawców z krajów wschodnich. Łukasz na początku szkolenia wprowadzającego na ich budowy pracowników ze wschodu zadaje serię pytań: Czy wiecie, że u nas na budowie nosi się kaski. Pracownicy ze wschodu kiwają głowami (gest którego uczą się jak maja przyjechać do nas do pracy), kolejne pytanie to: czy wiecie, że u nas na budowach nosi się okulary ochronne. Pracownicy po raz kolejny kiwają głowami. Kolejne pytanie Łukasza to:  czy wiecie, u nas przed wejściem na robotę trzeba wypić szklankę wódki. Pracownicy ze wschodu ponownie kiwają głowami…

Podsumowując ten epizod szkolenie musi być zrozumiałe dla jego uczestników. Dobrym pomysłem jest więc przy szkoleniu pracowników ze wschodu wykorzystywanie prezentacji w ich ojczystym języku nawet jak rozumieją oni po polsku oraz wtedy kiedy nie rozumieją po polsku i jest tłumacz i tłumaczy, bo zapewne nie jest to tłumacz przysięgły i później powie, że on tak zrozumiał, a nie inaczej. Spotkałem się również z takim pomysłem, że na dokumencie czy to karta szkolenia wstępnego czy liście obecności było napisane imię i nazwisko tłumacza i podpisywał się on poświadczając że tłumaczył podczas szkolenia. Kolejną dobrą praktyką podczas szkolenia pracowników ze wschodu jest weryfikacja poprzez zadanie kilku pytań poziomu zrozumienia przez nich języka polskiego.

[epizod drugi część pierwsza]  godzinie 12.15 rozpoczynam, tym razem w Beskidzie Sądeckim wysłuchania świadków, a zarazem poszkodowanych w wypadku, który jest zaklasyfikowany jako zbiorowy (osiem osób poszkodowanych) w tym jedna osoba ze skutkiem śmiertelnym. Założyłem że do godziny 15.15 wysłucham 6 świadków. Niestety było to założenie błędne, jak się okazało w praktyce. Udało mi się wysłuchać tylko 4 świadków. Okazało się bowiem, że musiałem robić za psychologa i terapeutę. Niektórzy z poszkodowanych mieli potrzebę wygadać się do mnie, czyli nie tylko przedstawiali fakty ale też swoje emocje i wrażenia. Ja musiałem oddzielić na potrzeby postępowania wyjaśniającego przyczyny wypadku fakty od opinii i emocji. Musiałem jednak wysłuchać opinii i emocji aby świadkowie zaufali mi i byli szczersi w swoich wypowiedziach na temat faktów.   W takich chwilach cieszę się, że jako pierwszy fakultet (to tak po amerykańsku) skończyłem pedagogikę społeczną i terapię pedagogiczną, bo wiedza i umiejętności zdobyte podczas tych studiów pomagają mi przy takich zadaniach.

Podsumowanie epizodu drugiego nastąpi po jego części drugiej.

[epizod trzeci] Podczas powrotu po moją współpracownicę w Gorce prowadzę burzliwą rozmowę z kolega behapowcem on występuje w roli służby bhp generalnego wykonawcy ja występuję w roli służby bhp po stronie wykonawcy. Dyskusja nasza toczy się na temat zadania, które mój klient ma wykonać tj. położenie belek ustroju nośnego mostu znajdującego się nad rzeką. Praca ta ma być wykonana za pomocą żurawia ustawionego na barce rzecznej. Barkę zapewnia generalny wykonawca (GW), a mój klient zapewnia żuraw samojezdny za pomocą, którego to zadanie ma być wykonane. Od ponad dwóch tygodni kolega behapowiec naciska na moją współpracownicę, która obsługuje bezpośrednio tego klienta od żurawia, aby mu dostarczyć instrukcję bezpiecznego wykonywania tej pracy (ibwr), a ja przez nią naciskam aby zobaczyć dokumenty od barki oraz obliczenia stateczności dla tego zadania tj. mówiąc bardziej obrazowo, zapewnienia na piśmie że  żuraw o określonym wysięgu z określonym obciążeniem nie przewróci się poprzez niestabilność barki. Włączyłem się do tej dyskusji bo mój poziom cierpliwości przeszedł granicę akceptowalności. Od GW nie otrzymałem nic na podstawie czego mogłaby moja pracownica opracować ibwr dla tego zadania. W planie bezpieczeństwa i ochrony zdrowia (bioz) dla tej budowy nie było nawet słowem wspomniane o tego typu pracy i tłumaczenia po stronie GW, że ta praca miała być inaczej wykonana wcześniej ale teraz koncepcja się zmieniła mnie nie przekonuje. Wystarczy zrobić rewizję (aktualizację bioz). Brak dokumentów od barki, brak obliczeń stateczności dla zadania, brak informacji kto jest koordynatorem w zakresie bhp dla tego zadania (dotyczy zapisów art. 208 kodeksu pracy). Spowodował, że zawnioskowaliśmy na piśmie do naszego klienta o wstrzymanie rozpoczęcia tej pracy do chwili otrzymania pełnej dokumentacji od GW abyśmy pomogli naszemu klientowi opracować ibwr. Zapewnienia kolegi behapowca że wszystko jest i dokumentacja jest w porządku mnie nie urzekły. Powiedziałem, że dopóki nie zobaczę nie uwierzę. Po dojechaniu po współpracownicę na miejsce okazało się że właściciel barki z którego ma być wykonane zadanie dzwonił do członka zarządu firmy mojego klienta z prośbą o dosłanie dokumentacji technicznej żurawia który będzie pracował na barce. Tak się akurat złożyło, że szkolenie z BDO było robione właśnie u klienta, który miał wykonać pracę z barki. Jaki z tego wniosek nie było żadnej dokumentacji obliczeniowej stateczności, bo nikt wcześniej nie pytał nawet jaki żuraw do zadania mój klient będzie wykorzystywał. W chwili kiedy przyjechałem do klienta członek zarządu akurat szukał dokumentacji technicznej i udt tego żurawia. Było wtedy już po 16.00 i biuro już było opustoszałe. Pomogłem członkowi zarządu w tych poszukiwaniach i sam osobiście wyjmowałem ok. 16.15 tą dokumentację z szafy. Nie przeszkodziło to GW wysłanie o godzinie 16.02 dokumentacji obliczeniowej stateczności, co prawda zamiast barki było ponton, zamiast żurawia na „L” był na „F”, nie było nic mowy o wysięgu tego konkretnego żurawia i ciężarze oraz gabarytach elementu który miał być podnoszony, no ale co ja się mogę na tym znać przecież jestem tylko behapowcem. Oczywiście soczysty email na drugi dzień poszedł że nadal nie ma tego co potrzebujemy.

Podsumowanie epizodu trzeciego. Nie będę rozpisywał się wystarczy pooglądać zdjęcie i film poniżej po co mi te obliczenia stateczności są.

film z wypadku podczas podobnego zadania do obejrzenia pod linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=7UTNT7yYWjc&t=253s

[Epizod drugi część druga] jest godzina 16.30 wyjeżdżam z moją współpracownicą z Gorców i jedziemy wysłuchać jeszcze dwóch świadków i poszkodowanych prawie pod Polsko – Słowacką granicę. Błota pośniegowego coraz więcej. Jest godzina ok. 18.00 podjeżdżamy do pierwszego poszkodowanego z wieczornej tury już jesteśmy prawie na placu u niego i niestety samochód nie daje rady podjechać cofam się nieco może jak się bardziej rozpędzę podjadę. No niestety tył mojego samochodu wpada w poślizg i ląduję w zaspie zmarzniętego śniegu i teraz ani do przodu ani do tyłu nie mam jak jechać. Jeszcze kilka lat temu bardzo by mnie ta sytuacja zdenerwowała i stracił bym opanowanie. Teraz dzwonię do poszkodowanego i mówię mu, że mam kłopot.  Po chwili wychodzi jego żona i pomaga zorganizować nam pomoc. Sąsiad podjeżdża traktorem z łańcuchami na kołach i pomaga wydostać mi się z niewygodnej sytuacji. Cała akcja ratunkowa samochodu zajmuje nam około 30 minut. Jest godzina 18.30 rozpoczynam wysłuchania dwóch ostatnich świadków. Są to bracia. Wiem, że powinienem każdego z nich wysłuchać osobno, aby nie zafałszować faktów, jednak wiem również że gdybym wyprosił z pokoju jednego z nich staliby się podejrzliwi, straciłby ich zaufanie, a to też nie byłoby wskazane. Miałem już kiedyś taką sytuację, kiedy zanim przyjechałem na miejsce wypadku, wszyscy świadkowie byli posadzeni w jednej sali i wstępnie rozpytywani o okoliczności wypadku przez służbę bhp z zakładu na terenie którego wypadek miał miejsce. Niestety późniejsze ich wyjaśnienia były takie same, czyli nic albo mało wznoszące do sprawy.

Podsumowanie epizodu drugiego. Behapowiec podczas postępowanie wypadkowego powinien być z jednej strony jak śledczy i Tommy Lee Jones w Ściganym, a z drugiej strony jak terapeuta czy ksiądz podczas spowiedzi. Często poszkodowani czy świadkowie potrzebują się wygadać. Podłożem tych emocji jest potrzeba usprawiedliwienia się albo bardziej swojego sumienia,  ja nazywam tą sytuację grą w „bo przecież to nie moja wina”.

[Epizod powrót do domu] Jest godzina ok. 19.15 wracamy do domu. Po drodze jeszcze tylko kilka telekonferencji o 20.00 z dziećmi opowiadają co było w ciągu dnia, pytają o której wrócę i jeszcze kilka zdań na inne tematy zamieniamy. Godzina ok. 20.45 dzwoni mój współpracownik z kontraktu w Niemczech, trochę się pożalić na kadrę GW, jak to nie można z nimi merytorycznie porozmawiać i jak nie słuchają argumentów, a trochę podpytać na tematy merytoryczne, czyli jak bezpiecznie zorganizować pewne prace. Jest godzina ok. 22.35 jestem w domu.

 

Jeśli podobały Ci się moje opowiastki i chciałabyś/chciałbyś usłyszeć ich więcej zapraszam na szkolenie okresowe dla służby bhp w formie webinarów. Startujemy już 10.03.2021 r. Szczegóły pod linkiem:  https://przygodybehapowca.pl/2021/02/15/szkolenie-okresowe-dla-sluzby-bhp-za-125-brutto-zl-za-godzine-zegarowa-szkolenia-edycja-nr-2-v2/

 

Dodaj komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.